14 listopada 2014

Przygody złośliwej Dejzi, czyli...wizyta na poczcie

Jak już mi nerwy z porannych problemów przeszły, to historia dla was z cyklu: przygody złośliwej Dejzi

Poczta. Stoję w kolejce, bo mam reklamację do zgłoszenia.
Nagle mi się jakieś sapiące babsko, z wózkiem na zakupy, przepychać zaczęło. W nogi wózkiem stuka zatem ostentacyjnie stanęłam bardziej centralnie, by się przepchać nie mogła.

- przepraszam - mówi do mnie babsko tonem jakby chciała powiedzieć ''rusz się krowo''
- tak? - odpowiadam sztucznie zdziwiona
- w kolejce stoisz żeby coś wysłać? - pyta jakby nie pytała
- nie - odpowiadam częściowo zgodnie z prawdą, bo w kolejce stoję, ale nie żeby wysłać..
Babsko zatem przepychać się zaczyna bardziej, ale ja się nie ruszam
- halo, chcę przejść - mówi do mnie zirytowana
- ja też - szybko rzucam słowem
- to przejdź
- nie mogę
- dlaczego?
- bo stoję
Nastała chwila ciszy po czym pada pytanie
- to będziesz coś wysyłać czy nie?
- nie
- to po co stoisz w kolejce?
- bo w domu to czuję się samotna - odpowiadam i słyszę jak kobitka przede mna parska śmiechem a ja czuję jak mi się organy wewnętrzne radośnie trzęsą,ale utrzymuję powagę
Babsko wycofuje wózek i staje za mną w kolejce, sapie i dyszy, wózkiem stuka i szarpie i trajcząc na cały pocztowy sklep, oznajmia:
- jesteś nienormalna, niekultularna, nijaka i  nie rozumiesz,nie masz szacunku, jestem starsza i z tego faktu powinnam w kolejce pierwsza stać,  w dodatku jestem ciężko chora i przez takich jak ty, to ja to się bardziej chora robię, zaraz umrę, już umieram...
Odwracam się i spokojnie pytam
- naprawdę? obiecujesz?
Nastała cisza, tylko cichy rechot ludzi w kolejce słychać było a po chwili szamotanie wózka na zakupy i głośne wyjście z poczty ze słowami, że ona stać w kolejce nie będzie z takimi jak ja i co to w ogóle jest za obsługa klienta, że takich jak ja wpuszczają do sklepu!!

Tia.. bo ja to mam na gębie napisane- nie wpuszczać, mam zły dzień, gryzę...
Poza tym, jakby się zapytała grzecznie czy mogłaby pierwsza, a nie mnie wózkiem po nogach i że niby mam się usunąć jej z drogi... a poszła won....

Brak komentarzy: