17 listopada 2011

Dzień dobry kochanie

Jak rozpocząć miło dzień?
od ''dzień dobry kochanie''
Jak całkowicie zmienić resztę dnia, tuż po wypowiedzeniu tych słów?
dodać: ''mieliśmy włamanie do samochodu''

W pierwszej chwili ogarnia mnie myśl,że Zaobrączkowanemu humor od rana dopisuje i już o 7 rano próbuje mnie w coś wkręcić... Potem sobie myślę, że mój samochód bezpiecznie stoi w garażu... Zatem jeśli coś już, to pewnie Zaobrączkowanego auto, które zaparkowane przy ulicy stoi, zostało oskubane... po czym myślę, że szkoda, ale nie rozwodzę się nad tą myślą, bo nie wierzę w co mówi....
Zatem ciągle jeszcze śpiąć mamroczę ''naprawdę?'' i zamykam oczy...
ale ton głosu Zaobrączkowanego nie wskazuje na dowcip poranny. Jest spokojny, opanowany , mówi wolno i jakby w strachu jak ja zareaguję...
''ktoś się włamał do twojego Hyzia''
otwieram oczy szeroko, niedowierzanie wymieszało się z zaskoczeniem, lekką paniką i błaganiem : ''żartujesz?''
przeczący ruch głowy ... i zrywam się z wyra... ''tylko nie Hyziul...''
nie wstaję... siadam tylko na łózku i zaczynam myśleć....
potem nagłe natchnienie i szukanie telefonu....

lista strat...
wybita szyba,  dowidzenia mówimy nawigacji.... telefon? zostawiłam w samochodzie telefon!!?? nosz kurna!!

pierdółki nieważne.... nie szkoda mi ich... trudno...
szyby szkoda najbardziej....
dumam... samochód nadal zamknięty, nawet go nie otworzyli, to alarm nie wył...
ale jak się złodziej do garażu dostał, że nikt nic nie zauważył, tylko moje auto splądrowane?
telewizor LCD , który stoi w garażu tuż obok mego samochodu, nietknięty...

co to za głupi złodziej???
ukraść telefon warty 20, 30 może 40 funtów??? chociaz po zgłoszeniu i zablokowaniu i karty i telefonu, to raczej nie bedzie warty nic...
nawigacja moze z 80.... jaki to łup????

wymiana szyby będzie kosztowała 250.... idiota a nie złodziej...

ach!!! telefon!! przeciez na abonament....
wizja zapłacenia rachunku na kilkaset futnów przebiega przez głowę....
łapię za komórkę męża i dzwonię do sieci, by mi zablokowali...
a mnie pani uprzejmie informuje, że im cały system padł, i nie może przyjąć mego zgłoszenia, zablokować numeru ani nic...
więc już w nerwach pytam, czy to znaczy,że sobie złodziej moze dzwonic , gdzie mu się podoba, bo wy nie możecie go zablokować...
na co kobita mechanicznie odpowiada, że bardzo przepraszamy, ale nasz system obecnie nie działa i nie możemy przyjąć zgłoszenia...
na co bez dowidzenia, mówię - bardziej do siebie, bo co mi kobieta winna- żeby poszli się je***...
nerwy mnie poniosły,no ale nie każdy potrafi zachować stoicki spokój w tego typu sytuacjach....

godzinę później system się odwiesił, zgłoszenie zrobione, na szczęście złodziej nie obdzwaniał pół świata i nie zakończy się na rachunku z kosmosu....

teraz inna sprawa... POLICJA.....
zgłoszenie włamania o 7 rano, jest południe- nikt się nie raczył pojawić...
samochodu nie mogę tknąć, bo będą zbierać odciski palców, robić zdjęcia, takie tam bzdety
szyby nie mogę wymienić, bo nie...
zatem stoi bezuzyteczny... jak długo? nie wiem...
szlag mnie trafia....

a w tym wszystkim najbardziej mnie martwi- że jedyne numery telefonów jakie mi zostały, to do Zobrączkowanego, do Najlepszej pod słońcem, komórka do Mamy i w pamięci Rodziców stacjonarny....
reszta- przeminęło z wiatrem.....

Nauczka na przyszłość- sprawdzać po sto razy czy telefon z auta wzięty i nawigacji nie zostawiać w skrytce, tylko brać do  domu....

A na teraz: ciągle jestem wkurzona...i nic nie mogę wymyśleć...


2 listopada 2011

Weekend i Halloween

Ostatnie kilka dni obfite było w różnorakie emocje - małe i duże...

w czwartek dnia 27.10.2011 wraz z Zaobrączkowanym świętowaliśmy 10-tą rocznicę ślubu.
Najważniejsza obietnica w moim życiu składana 10 lat temu... na zawsze...
mam nadzieję, że wytrwamy ze sobą na zawsze ...
Po czwartkowej kolacji kontynuowaliśmy piątkową kolacją, tym razem zupełnie sami (w tłumie ludzi w restauracji) , ale konkretnie SAMI- znaczy w tym wypadku - bez Nieletniej, która została na noc u znajomych.
Kolacja była fantastyczna. Tajska restauracja całkowicie spełniła nasze oczekiwania... rachunek był równie wielki jak się spodziewałam, ale i ten kęs przegryzłam, przeżułam, połknęłam i nie myślałam o nadwyrężeniu budżetowym.
Cudownie było znów poczuć się parą... dwojgiem ludzi... a nie tylko rodzicami...

Kontynuowaliśmy nasze samo-bycie przez prawie całą sobotę...
Wieczorem wybraliśmy się na halloweenowe party....

Furorę zrobiły paluszki teściowej, które upiekłam...


(przepis tutaj jakby ktoś chciał: http://dietadukanapl.blogspot.com/2011/10/paluszki-tesciowej.html


Nieletnia z koleżanką dołączyły do Nas... i jak to często bywa- dzieci się bawiły w jednym pokoju- dorośli w drugim...
I choć ze względów na fakt bycia kierowcą nie piłam alkoholu, udowodniłam, że i bez tego można się świetnie bawić...

Powróciliśmy nad ranem... i spaliśmy do popołudnia...  a potem odwiedzili nas znajomi...

Weekend wypełniony po brzegi...

Teraz powrót do rzeczywistości.










A wy dobrze się bawiliście w Halloween... przebieraliście się?

Fajnie było ?