19 maja 2014

Ty...

Czy myślisz, że jak patrzę na ciebie to nic nie czuję? Myślisz, że nie chciałabym cię mieć blisko? ale juz za późno na wszystko... za późno... 

1 maja 2014

Samolot

Lecę do Polski na długi weekend. Trochę biznesowo, trochę prywatnie...


Samolot. 

Z jednej strony niezbyt przystojny pan pachnący alkoholem, grzeczny, cichy, do zniesienia. 
Z drugiej starsze typowe małżeństwo powracające z wizyty u syna i synowej o czym dowiaduje się już w pierwszej minucie od swoich współ-pasażerów. Informują mnie również o fakcie iż pani zapomniała wziąć od syna kurtki, bo synowa ja prasowala i zostawiła na desce. 
Oczywiście odnoszę wrażenie że wina synowej , że pani o kurtce nie pamiętała. 
Tuż po zakończeniu tego zdania państwo rozsiada się wygodnie. 
Pierwsze 3 minuty w samolocie mija a państwo, tradycyjnym polskim zwyczajem, wyciąga kanapki. Pewnie synowa zrobiła, ale o tym już nie informują, natomiast ważnym jest powiadomienie mnie, że pomidor, którym państwo zagryza kanapkę, kosztował 50 pensów. Państwo wcina kanapeczki, zagryza pomidorkiem, kulturalnie chusteczkami wycierają paszczu po czym natychmiastowo otwierają paczkę chipsów i pochłaniają równie szybko jak kanapki wcześniej. 
Samolot jeszcze nawet z miejsca nie ruszył a państwo najedzone, napojone, zadowolone. 
Pani rozpierdala łokcie na boki, zwiesza głowę i stwierdza, że właściwie moze iść spać.
 Ja skulam łokieć pod siebie, bo przeca miejsca dla mnie zabrakło na łokietniku, ale cóż. 
Samolot nadal stoi a ja mam ochotę wysiąść. 
Po kilku minutach Pan z duetu "panstwo" wyciąga aparat i zaczyna robić zdjęcia przez okno, jakoż zaczynamy się przesuwać w stronę pasa startowego, najwidoczniej to mocno ciekawe i uwiecznić trzeba. Pan pstryka namiętnie, mnie zaczyna klikać nerw. 
W samolocie załoga grzecznie zaczyna pokazywać co i jak, tu światełko, tu wzór, tu maska, tak pompujesz jakby a wodzie lądowanie było itd..
Pani komentuje, że po angielsku mówią i nie rozumie, a po co pokazują, a w innych samolotach tak nie ma. Pan próbuje pani wytłumaczyć, że zawsze i w każdym, i że zaraz pewnie będzie po polsku na co pani ucina rozmowę krótkim "ty jak coś powiesz, to już lepiej nic nie mów", na co pan mruczy pod nosem, że ''skąd wiesz co robią w samolocie jak ty zawsze się najesz i od razu śpisz zanim samolot wystartuje''. Pani pozostawia te słowa bez komentarza.
Lot przebiega w miarę spokojnie... 
Ssie mnie tylko trochę w żołądku, ale nie będę wstawać po kanapkę, nagle głupio się zrobiło. 
Ludzie co za mną siedzą se kanapki kupiło, a mi szkoda 10euro na dwie małe kanapeczki, szczególnie ze mam swoje pewnej świeżości i na pewno nie kosztowały tyle. 
Tudzież siedzę i żyje gumę lekko już podirytowana sciskajacym mnie żołądkiem... Pani obok chrapie dość głośno z rozdziawionym dziobem, pan zwiesił głowę i chrapie też, kolega obok z oddechem w procentach założył słuchawki i słucha czegoś z miną lekko rozmarzoną. 
Ja siedzę głodna, na dodatek szczać mi się chce. Jeszcze godzinę lotu i będzie po wszystkim...
Mam cichą nadzieję, że państwo się nie obudzi....




Państwo jednak nie dało mi spokoju

-Pani do domu leci?

-nie

-Pani w Anglii mieszka?

-tak

-długo?

-tak

-no mój syn też juz długo, z synową. pani na urlop do rodziny?

-nie

-pani tak sama leci?

-tak

-a pani tak sama w ogóle czy ma pani męża?

-mam

-mąż nie mógł polecieć?

-nie

-a dzieci pani ma?

-tak

-to dobrze proszę pani, dzieci to przyszłość.

.... cisza, nie komentuję....

-na długo pani leci?

-nie

cisza.....

-nie wie pani jak długo jeszcze będziemy lecieć? palić mi się chce

-około pół godziny

-a pani pali papierosy

-tak

-niech pani nie pali, to niezdrowe, ja pale 40 lat, wie pani? i naprawdę nic dobrego, niech pani rzuci póki pani młoda i może

-yhm...

-jakbym mogła to bym nie paliła, bo to naprawdę niezdrowe strasznie

-yhm

-no za długo tym samolotem się leci, żeby tyle nie palić. wie pani, ja to najpierw autobusem, potem pociągiem, teraz samolotem a potem jeszcze autem i dopiero będziemy w domu. Długo to strasznie, palić się chce. A pani daleko musiała jechać?

- nie

- no pani dobrze, ale pani to młoda, młodemu jakoś lżej

-yhm...

cisza...

a ja, jak w boga nie wierzę, tak się zaczynam modlić

''drogi bogu spraw by baba znów zasnęła''




Czy to tak trudno zauważyć, że nie podejmuję rozmowy i nie chce mi się?Nawet koleś alkoholem zionącym, przez muzykę wyzierającą się z jego słuchawek zauważył, że nie mam ochoty na rozmówki, i tylko pod nosem się uśmiechał na moje 'tak' i 'nie' z przemian z westchnięciami przeplatane...


ech....