28 listopada 2009

Rozmówki z Nieletnią


- mamo, co ty robisz?
-próbuje zupkę
-i co? niedobra?
- dobra, dlaczego?
-bo plujesz
-e, nieeeeeee, ja tylko tak, bo ja na diecie i mi nie wolno tej zupki, to tylko tak próbuje, na kubki smakowe, te na języku...
- mamo, kubki są z szafki , i nie mają smaku, ich sie nie je..... ale ty śmieszna jesteś, jak tat wróci to mu powiem... normalnie nie wytrzymam, kubki na jezyku.. i ciekawe jak je myjesz...

nie mogłam jej wytłumaczyć, bo zaczęłam się śmiac razem z nią, a ona tak przezabawnie tłumaczyła mi moją głupotę, i w ogóle nie zdawała sobie sprawy jak przecudnie bredzi...
a jak zaczełam się śmiac , to sie jeszcze bradziej rozkręciła, i wymyślała historie mycia kubków smakowych- wlewanie płynu do naczyń i puszczenie wody uszami...
no cóż, teorii miała kilka , wszystkie komiczne...
ech, śmieszna jest ta moja nieletnia....

15 listopada 2009

Wariatkowo...

namaziałam cuś nowego.... w sensie powstał nowy szkic...
i jak to moje dziecko zobaczyło to było :
'' uuuu, mamo, ale tej pani dupe widac'' po czym szeptem, konspiracyjnie dodała: '' i rowek też... dobrze,ze tyłem stoi bo chyba stanika nie ma, mamo, a gdzie ty te babe widziałaś taką na golasa?''

a Zaobrączkowany postanowił pociagnąć temat : ''no właśnie kochanie, gdzie ty gołe baby oglądasz, ja ci chyba założe ochronę w komputerze na pewne strony''

po czym nastapiła seria pytań nieletniej- jakie strony, co na nich jest, i dlaczego mamusia je ogląda....

mówiłam już ,że w wariatkowie mieszkam?

7 listopada 2009

żarcie w pociągu


wiecie co dziś się działo?
jechałam pociągiem, co mi sie zdarza nie często, i sam już ten fakt jest sam w sobie wielkim wydarzeniem...
jade sobie tym pociągiem, i jadę , i obok mnie siadło takie z frytami...
kichy mi skręciło, supełek zrobiło, że aż w płucach dech zaparło ( nie wiem w jaki sposób kichy z płucami są połaczone, ale mniejsza o to )
no i czuję te fryty, i juz mi się niby ich zachciało, ale jak otworzyło babsko pudełko ,to mi octem zawiało i o mało pawia nie puściłam......

na szczęście babsko szybko wysiadło i pozostawiło po sobie tylko smród...

no i tak sobie jadę tym pociągiem , a naprzeciw mnie dwóch panów... jeden malutki chudziutki, drugi gruby i wielki... i się za rączki trzymaja, a potem jeden do drugiego oczko puścił, a potem go po kolanku pomiział...
i zaczynaja sobie gadać, co na kolacje zjedza, może do kina pójda.... a ja się do nich uśmiechnęłam, tak po przyjacielsku , i chyba wyczuli, bo sie do mnie we dwóch tak ładnie uśmiechneli.... i tak sobie pomyślałam,że uśmiechem można człowieka uszczęśliwić...a ja się tak uśmiechałam , bo mi te ich plany jedzeniowe się podobały...

jechałam tym pociągiem,aż dojechałam do centrum...
i tam się spotkałam koleżanką
och, jak miło było, kawusia , spacerek po parku ( jutro 100% nogi mnie będą bolały)
ale przesympatycznie, mi się zdaje, było

no i tak to w doborowym towarzystwie spędziłam sobotnie , jakże słoneczne i urocze popołudnie..

no i przyszedł czas , by znowu w pociągu zając miejsce i wrócić do domu...
no to siadłam sobie, i siedze sobie tak i myśle ,że jestem wielka - w sensie opierania się - oparłam się wszelkim pokusom (proszę , nie krępujcie się, możecie brawa bić) - mam świadka - nie tknełam nic poza kawą, i jeszcze z odchudzonym mlekiem poprosiłam...
no więc wlazłam do pociągu, siadłam sobie i czekam na odjazd...no i już mi się troszkę w żołądku miejsca zrobiło, i zaczyna powoli mnie ssać...
a paniusia z siedzenia naprzeciwko otwiera nadmiernie szeleszcząca reklamówkę i wyciąga wielki kubeł żarcia chińskiego...
och jak zapachniało, och jak drażniło zmysły, och jaki ślinotok wywołało....
w pierwszym odruchu spuściłam oczy, i gapiłam się na swoje buty...
a myśli po głowie mi szalały... i niby na buty patrzę , a jednak widze jak ona tym widelcem w kubełek ''dziub'' i wyciaga kluseczki, klusie, mniam....
uporczywie szukając plam na butach starałam się zająć myśli czyms zupełni innym.. wyobrażałam sobie że jestem w eksluzywnej limuzynie, gdzie nie docieraja do mnie zapachy chińszczyzny, ani innych potraw, gdzie ja - piękna i szczuplutka siedze sobie u boku , no niech będzie juz ten Harrison Ford albo jaki inny Brad Pitt, i juz widze jak on mi przepisuje swoje miliony bylem tylko mu w oczy spojrzała....
no ale wszyscy wiemy,ze w pociągu marzenia rozwijać trudno, szczególnie jak siedzi naprzeciw takie coś  i widelcem w kubek stuka...
no i pękło we mnie....
podniosłam wzrok , prosto na jej widelec, nawijała właśnie kolejna porcję, nawija, nawija, nawija.... a ja się gapie i gapię..... i się uśmiecham...
i ona to do buzi, i mamle
a ja wzroku z widelca nie spuszczam i uśmiechać się nie przestaję.
przy trzecim nabraniu na widelec , babka siedząca obok pożerajacej kluchy zaczęła mi się przyglądac z uwagą, po czym uśmiechnęła się i już jej tak zostało... a tamata nie widzi nic, tylko te kluchuy...
przy jakimś 10 nawijaniu na widelec nagle zauważyła ,że jest obserwowana...
spojarzała na mnie, ale ja udaję,że tylko mnie widelec interesuje....
ona nawija, a ręce jej lekko drżą... i nawija, i jej spada.... i patrzy na mnie nerwowo...
a ja wzrok na widelec i uśmiech...
i ta próbuje , i jak jej się już nawinąc udało, to wkładając do buzi częśc jej wypadło...
a ja się dalej gapię...
sąsiadka obok jedzacej tez gapić się zaczęła....
no to ja się uśmiecham, no bo co mam teraz zrobić, udawać ,że nie widze?
gapię się, powieka ani drgnie...
a ta nawija, do gęby, wypadło....
w sumie wydało mi się to całkiem zabawne, choc czułam,że dla pożerającej jest torturą....
no i sobie myślę, ciekawe gdzie ona jedzie, bo mi się już na nią gapić nie chce, a od uśmiechania się boli mnie już szczęka...
a pożerająca bierze reklamówkę szeleszcząca zbyt głośno, wyciąga wieczko od kubełka, zatyka kubełek, wkałada do reklamówki, widelec też...
i patrze jej w oczy i się uśmiecham, pasażerka obok pożerającej tez się uśmiecha, a pożerająca popatrzyła ma mnie i się uśmiechnęła, ale nie był to przyjazny usmiech....


dlaczego w pociągach nie ma zakazu jedzenia?
powinien być...
bo ja rozumiem,że ona głodna, ale ktoś inny może też, może jedzie ktoś , kogo nie stac na jedzenie na mieście, albo ktoś kto pędzi do domu by z rodziną zjeśc posiłek i odmawia sobie gotowego żarcia,mimo że mu kiszki marsza grają, może jest ktos na diecie, a może ktos w ciąży, w kim taki zapach może wywołać mdłości....
a może po prostu jade JA i mi się wąchać żarcia nie chce ani oglądac jak ktoś zajada...

a może jestem po prostu złośliwa... ale czemu nie... ona mi tez na złośc robiła, jak tak pożerała tę chińszczyznę na moich oczach...

podła jestem?