26 października 2015

Bogusia kontra Terminator

Z przygód codziennych
Bogusia kontra Terminator czyli , dzień sądu ostatecznego: ''bo jesteś głupia''


W niedzielę 25 października roku pańskiego bieżącego o godzinie tak mniej więcej 8:30 wieczorową porą, wlizłam do sklepu ja - Edzia, on - zwany Staszkiem i ona - psiapsióła zwana Andy w skrócie.
Weszliśmy w trójcy świętej spokojnej do sklepu zwanego Sainsbury, w dzielnicy Grove Park.

Wybrałam z półek swoje 3 rzeczy, które wybrać miałam, podeszłam do kasy, zapłaciłam, rzeczy wzięłam w tak zwaną garść (bo do samochodu kroków osiem, to bez siateczki) i jak już dochodziłam do wyjścia zostałam zaatakowana przez TERMINATORA w wersji kobiecej.
Terminator drogę mi zagrodził i ni mniej ni więcej rządaniem rachuneczku do mnie się przedstawił.

Dostałam zdziwienia twarzowo- cielesnego, przystanęłam nawet przez chwilę myśląc, że może jakaś ukryta kamera i żarcik, bo przecież terminator widział, że stoję w kolejce, mało tego widział, że zapłaciłam z swoje rzeczy a jednak nie...
Terminator drogę do wyjścia zagradza swoim ciałem i do mnie się rzuca ''pokaż mi rachunek''

Na co ja - Edzia - odpowiadam grzecznie  ''że nie mam rachunku rzeczonego wymaganego tylko przez ciebie bo.... '' (bo rachunek miał Staś, ale terminator mi nie pozwolił dokończyć zdania)
Wcina się babsko w zdanie i z gębą krzykliwą ''że nie wyjdę dopóki nie pokażę rachunku’’...

No i w tym momencie we mnie strzelił tak zwany ''wkurw oczywisty'' i pojawiła się w zastępstwie Edzi - kto? no kto? no Bogusia przyszła. Bogusia nie boi się niczego, nikogo i drzeć ryja potrafi tak, że pewnie ją słychać jest wszędzie, gdziekolwiek, gdzieś i nigdzie jednocześnie, ba! nawet Lucek bramy piekielne zamyka jak Boguśka się zaczyna na horyzoncie pojawiać...
Bogusia terminatorowi stanowczo powiedziała ''NIE, nie ma rachunku, nie pokażę, nie mam takiego obowiązku i generalnie lata mi to kalafiorem (tak mniej więcej ino w wersji angielskiej to było, bo przecież rzecz owa się dzieje w  Londynie i tu nie mówimy tylko spikamy albo konwersujemy, chociaż w tej wersji to żeśmy szałting robili) ''

Staszek jakby chcąc generalnie całą sytuację już zakończyć, po rachunek sięgać zaczął, po czym został powstrzymany moim Bogusiowym spojrzeniem popartym słowami ''nawet się kurwa nie waż jej tego rachunku pokazywać'' lubo coś w tym stylu, na pewno jeden fuck w tym zdaniu był...

Mówię do terminatora głosem głośnym, donośnym pytającym: ''na jakiej podstawie mnie tu zatrzymujesz, czy uważasz, że ukradłam te rzeczy? przed chwilą widziałaś mnie przy kasie, co sądzisz że tam robiłam? Pokazywałam osobie za kasą co kradnę i poinformowałam ich , ze wychodzę nie płacąc, a oni mi na dowiedzenia pomachali?''

Ale terminator, jak to terminator, jedna tylko dyrektywa, zakodowane jedno zdanie, jak zepsuta zacięta maszyna jedno i to samo: ''pokaż mi rachunek, nie mów mi jak wykonywać moją pracę, nie wyjdziesz bez rachunku''

''posłuchaj terminatorze (drę się do niej, tak dokładnie terminatorem ją nazywając), któremu się wydaje, że masz moc wszechmogącą on pracuje w tym sklepie - wskazuję palcem na Staszka -  ona też - wskazuje na przyjaciółkę -  może ci cały zespół dzisiaj pracujący potwierdzić, że nikt z nas by nie kradł we tym sklepie, i potwierdzić mogą, że zapłaciliśmy za nasze rzeczy.''’

A ta swoje ''nie wyjdziesz dopóki nie pokażesz mi rachunku'' itd

Powtarzam: ''nie muszę posiadać rachunku, jeśli nie chcę go posiadać. Nie masz prawa ani podstaw by mnie zatrzymywać, jeśli uważasz, że kradnę, proszę bardzo – zadzwoń na policję, ja poczekam.''’

Na całe zamieszanie i krzyki dochodzące z każdej strony, wręcz echem się odbijające od każdego zakątka sklepu,  przybiegła Team Leader i mówi do terminatora ''pozwól im iść, zapłacili''

Terminator nakręcony jednofazowo- jednozdaniowo z gębą na Team Leadera ''nie mów mi jak mam wykonywać pracę, ja tu grzecznie się pytam, a ona nie chce mi rachunku pokazać''

(złośliwa jaka jestem no...terminatorowi pracę utrudniam)

W końcu wołamy chłopaka, który nas obsługiwał, bo zaczyna już się nudzić i przykrą być ta cała sytuacja, ludzie się gapią, ja się drę, ona się drze, do nikąd to prowadzi, ja chce do domu...
w ręku trzymam gin i tonik, chcę go skonsumować, a nie tu stać z głupim terminatorem i taką dyskusję bez sensu...

Pytamy chłopaka, chłopak terminatorowi potwierdza, że zapłaciliśmy, ale terminator dalej swoje i o  rachunku, i że nie wyjdę...

nosz kurwów maciów... cierpliwość mi się już dawno skończyła więc jamczącego w kółko jedno i to samo terminatora pytam- po raz kolejny:  ''jaki jest sensowny powód, że nadal mnie zatrzymujesz w tym sklepie, jaki jest twój argument za tym by mnie tu zatrzymywać, zostało ci potwierdzone, że zapłaciłam za moje rzeczy, możesz to sprawdzić na nagraniu z kamer, możesz wezwać policję jeśli uważasz, ze wszyscy cię to oszukujemy. Dlaczego mi blokujesz drogę i nie pozwalasz wyjść, powiedz mi jaki jest tego powód?''

''bo jesteś głupia'' - terminator zmienił w końcu treść swoich wypowiedzi...

Na chwile nastała cisza w całym sklepie, po czym odpowiadam ''skoro to jest twój powód, to w takim razie na pewno teraz wychodzę''.
Na co ona do mnie dokładnie tak: ''yeah, fuck off from the store''
czyli na nasze, że mam generalnie spierdalać.

Bogusi dano w twarz, a Bogusia nie ma w zwyczaju tak spokojnie dać się spoliczkować. Już Bogusi ręka drgnęła i wizja rozwalonego nosa terminatora przed oczami się pojawiła, cóż za radonsna myśl i jakie to by było wspaniałe wypróżnienie emocjonalne... gdy nagle tak mnie głos Staszkowy ocknął... Taki głos zdziwienia pomieszanego z wkurwem na poziomie milionowym:  ''nazwałaś moją żonę GŁUPIA???''
Gdyby złość parowała, chyba ze wszelkich otworów Staszkowych by para szła pełną...parą...

Jak spojrzałam na jego minę, to miałam przez chwilę obawę, że to on jej zaraz sprzeda kolorowe oko. ale nie... on walczy inną bronią... karteczka, długopis i ''poprosze twoje imię i numer odznaki, bo oczywiście wiesz, że w tym momencie złożę na ciebie oficjalna skargę''

Terminator zaczął uciekać, i powyższą informacją się podzielić nie chciał. Staszek łaził za terminatorem po sklepie, teraz on nakręcony i ''imię i numer odznaki, imię, odznaka, imię...'' ale ona twarda była.. jemu już się nie da złamać.
Nagle twardą była. Wystarczy, że Bogusia ją zdenerwowała, nie pozwoli sobie na to by się dowiedziano jeszcze jak jej na imię i cała reszta... Nie można, nie wolno, nie dam, nie powiem... Taka dzielna z niej terminatorka!
Podążać na zaplecze zaczęła a w drzwiach nogą linię zakreśliła i do Staszka mówi, że jak przekroczy tą niewidzialną linię, to ona nie odpowiada za siebie, sugerując że mu łomot spuści.

W sumie wyglądała jak terminator z rambo połączony, to trochę wierzyć można, że w stanie jest łapami machać. Nawet jak bez celu zacznie machać, to głupota kiedyś w końcu przypakowo kogośmoże uderzyć...i do tego miała wielkie okulary - może szybciej widzi? i większą powierzchnię, może szybka w garściach, bo w myśleniu nie za bardzo... kto wie.

Nie mieliśmy okazji się przekonać, bo w końcu wyszliśmy ze sklepu...

A dziś poczłapałam do sfer wyższych opisując sytuację i rządając wręcz, bo czemu nie rządać? by terminator, tak jak się darł na całą mordę na sklep, żem głupia i spierdalać mam, żeby równie głośno mnie przeprosił, publicznie... i nie tylko mnie, ale Staszka- obrońcę walczącego o sprawiedliwość, Andzię niedowierzającą do dziś, że to się wydarzyło, team leadera, który próbował załagodzić sytuację, i pana za kasą ma przeprosić... i kurwa - wszystkich ma przeprosić... bo tak, bo sądy sądami, ale sprawiedliwość musi być po mojej stronie...

Uprzejmie donoszę, że pracownica wasza klientów od głupich wyzywa, spierdalać im każe i mało tego grozi, że za swe czyny nie odpowiada.
Czy państwa pracownik aby na pewno jest zrównoważony psychicznie i odpowiednio przygotowany by wykonywać pracę ochroniarza w sklepie.

Chyba się baba za dużo filmików na YouTube naoglądała i myśli, że ma władzę absolutną...
a tu nagle jej władza absolutna spotkała się z Bogusią.
Cały jej świat, tak pięknie narysowany tępą żółtą kredką, pierdolnął w gruzach... wczoraj.. wieczorową porą... w Londynie... na Grove Park...

Bogusia złamała psychikę ochroniarza terminatora...


teraz czekamy na ciąg dalszy.



16 października 2015

Wykładanie towaru - grzechy główne

Wykładanie towaru na taśmę. Niby zajęcie proste. Nie wymagające ukończenia studiów wyższych. Coś co zrobi nawet pewnie i dwulatek, jeśli sięgnie ręką...
Wydawałoby się - zajęcie, o którym wiele powiedzieć nie można...
Wydawałałoby się... a tu ja... Ja wasza Sklepowa Dejzi wam dzisiaj coś o tym powiem.


Generalnie mi wszystko jedno jak ten towar sobie wykładasz. Mniej ''generalnie'' jest mi wtedy, gdy mi pracę to utrudnia...lubo zwyczajnie na nerw działa ...



1. Ciężkie na początek

- jeśli położyłeś worek kartofli na samym końcu taśmy, to nie oczekuj, że go zeskanuję jako pierwszy... 90% klientów zamiast pakować zakupy stoi i czeka, aż cały towar zeskanuję, żeby zacząć pakowanie od ... leżących na samym końcu kartofli, bo - cytuję - ''te ciężkie na początek pakuję''. Zatem - czy naprawdę jest tak trudno ułożyć je na taśmie ''na początku'' a nie na samym końcu?

a teraz ci bardziej zaawansowani, czyli pozostałe 10% z tej grupy: ''możesz mi najpierw zeskanować ziemniaki?''
i tu ważne: NIE, proszę państwa, NIE MOGĘ SIĘGNĄĆ I ZESKANOWAĆ NAJPIERW WASZYCH KARTOFLI. bo numero uno: są za daleko bym sięgnęła i muszę najpierw zeskanować co jest przy mnie, duo: wystarczyło je położyć na początku taśmy, ja nie jestem od tego, żeby wybierać co wy mi każecie najpierw i przekładać na taśmie wasze produkty.
Wykładając towar zróbcie to sami...

Dodam: gdy tak stoicie i nie pakujecie tego co ja skanuję, tracicie mój czas, wasz czas i czas kogoś kto za wami w kolejce stoi.
Byłoby miło gdybyście zaczęli o tym myśleć i następnym razem , to co chcecie najpierw zapakować, zwyczajnie położyli na taśmie ''najpierw'' a nie ''potem''
logiczne, czy dalej za trudne?




2. Butelki 

butelki z napojami alkoholowymi czy też jakimiś innymi kładziemy na taśmie, nie stawiamy. Tak wiem, zajmują więcej miejsca jak się położy, ale jeśli jeszcze nie zauważyłeś, zdarza się dość często, że się przewrócą jak taśma się rusza i zatrzymuje...a stawianie butelek z alkoholem na skraju taśmy, to już naprawdę ryzyko na krawędzi głupoty...
połóż to po prostu..  z dumy ci nie ujmie, honoru nie stracisz a kasjerka wdzięczną ci będzie





3. Wybudujemy wieżę... 

Nie układaj towaru dziesięcio-piętrowo, bo jak taśma rusza, najprawdopodobniej, twoja skrupulatnie ułożona wieża , rozjedzie się i połowa wyląduje na podłodze...
A potem marudzisz, że ci się jogurciki popękały i trza wymienić... albo pudełko teraz masz pogięte...no jak jebło na glebę z dziesiątego piętra?!

Jak już koniecznie musisz, bo masz dużo tego, to postaraj się jakoś tak logicznie, jak widzisz, że ''zjeżdża'' jak taśma jest w bezruchu, to z pewnością zjedzie totalnie jak zacznie się przesuwać...




4. a to cieknie, a to się sypie, pobite jajeczka...

drogi kliencie, wybierając towar z półki - czy to jest coś co cieknie, czy się sypie ... czy to mleko, płyn do prania, cukier, mąka czy jaja - czy nie widzisz, że może się sypie lubo cieknie, czy nie zaglądasz czy jajo całe???
nie? ok,rozumiem..

To może jak wykładasz z koszyka na taśmę, to zauważasz, że jednak cieknie, się sypie???że jajko zbite??
też nie?

ale jak ja zeskanuję, to jak wkładać masz do siatki, to nagle ''ta mąka się sypie, może mi ktoś wymienić?'' i nagle podnosisz wieczko i o! jajko zbite... to też trzeba wymienić...
 nagle widzisz?! wzrok ci wrócił? rozum też.. teraz dopiero wiesz, że to trzeba było sprawdzić! gratuluję...
no bo jak kładłeś swoją mąkę na taśmę i wielka biała chmura mąki jebła w powietrze przy okazji świniąc ''moją taśmę'' to wzrok ci odjęło i było ok.. teraz nagle nie pasi? bo co? bo reklamówkę ci zabrudzi? Bo nie miałeś czasu podnieść tego wieczka, żeby zobaczyć czy wszystkie jajca są w skorupce nienaruszone... bo teraz butelka z płynem jest niedokręcona, ale cały czas jak łaziłeś po sklepie była ok??

Błagam! Biorąc towar z półki sprawdź czy nie cieknie, czy się nie sypie, czy nie dziurawe, czy to jest takie jak chcesz..

Bo tak, zdarza się, że opakowanie towaru jest trefne...że dziura, że cieknie, że jajca potłuczone...
ale to naprawdę nie jest takie trudne by to zauważyć, zanim ja to zeskanuję... ba! zanim to na taśmę postawisz
Bo wiesz jak to jest.... ty jesteś ślepy a ja wychodzę z założenia, że może ci nie przeszkadza, że się sypie, albo może sam przedziurawiłeś i czujesz moralny obowiązek zakupienia towaru w takim opakowaniu, bo to ty je zniszczyłeś... albo może sobie odkręcałeś płyn i się ulało?? kto wie? ja nie wiem.. ja tu tylko skanuję...





5. Towar na taśmę... wszystko inne w ręku

Nie kładź pieniędzy na taśmie, ani karty płatniczej, ani karty sklepowej, ani niczego innego poza towarem który chcesz zakupić... nie jestem od tego żeby ''łapać'' wasze rzeczy, nie zawsze zauważę, że położyłeś coś tam, a jak wjedzie pod taśmę, to ja tego nie wyciągnę...
bo trzeba całość rozkręcać, mechaników wołać... nie,  to ''nie wyleci spod spodu!''
kapisz?





6. Jak popadnie...

użyj logiki - nie kładź wszystkiego jak leci jeśli tak nie lubisz...
walniesz mrożonki na gazetę a potem mówisz do mnie, że gazeta mokra.. i w konsekwencji ''czy mogłabyś mi wymienić''
naprawdę tracę wtedy cierpliwość... to TWOJA WINA, ŻE JEST MOKRA!!!!




7. razem będzie im raźniej...

nie wkładaj do jednego woreczka/reklamówki różnych rzeczy, które są na wagę...
nie pomoże zawiązanie siatki i tonem władczym wszechwiedzącym oznajmienie: '' to zawiązane, żeby nie latało, można zważyć razem''.
Proszę, nie mówi mi jak mam wykonywać swoja pracę.. bo jak WIEM jak to zrobić... i TAK, widze, że zawiązane.
Rozumiem, że to może być bardzo trudne do zrozumienia, ale NIE MOŻNA razem zważyć cebuli z ziemniaczkami, bo to inny produkt, inna cena...
nawet jak je w jednym woreczku mi zapodasz...
ba! nawet ziemniaczek a ziemniaczek inna cenę posiadać może, więc różne rodzaje ziemniaczków też w dwa różne woreczki iśc powinny.
To, że zawiążesz na supełek siatkę naprawdę niczego nie zmieni. Rozedrę ci siatkę, wyciągnę każdy produkt i zważę go osobno...





8. jak to ułożyć... czyli co je twoje, to nie jego... 

Stojąc w kolejce układaj swój towar za towarem osoby, która jest przed tobą...
im bliżej tym lepiej, bo dzięki temu ktoś, kto stoi za tobą  będzie miał miejsce na wyłożenie swoich rzeczy...

i tu ważne:  na litość boską: używaj separatora, czy tam jak tam się to nazywa po polsku.

Bo potem ja skanuję jak leci i nagle słyszę ''a to moje jest!'' ...
a skąd mam ja wiedzieć jak leży centymetr od siebie??? nie zawsze patrzę co kto wykłada...
i kiedy się twoje zaczyna a kiedy kończy...
 jak widzisz, że osoba przed tobą nie rozdzieliła to połóż ten głupi kawałek plastiku między waszymi zakupami, to naprawdę nie jest takie trudne!



A teraz - ilu z powyższych grzechów klienta się dopuściłeś? 



13 października 2015

życzenia od Dejzi...

zdenerwowała mnie taka jedna... taka co to myśli, że śmietnik to ozdoba pokoju a śmieci się rzuca na podłogę... a ja jestem od tego by to podnosić.
do swojego chłopa narzekam i złośliwościami daję:

- no naprawdę, co za babsztyl, żeby jej tak zarosła..no wiesz co! i żeby ją tak dupa swędziała cały czas, żeby jej się chciało a każdemu na jej widok opadał, żeby jej tak stado przelatujących patków gniazdo z  gówna na łebie zrobiło, żeby... żeby tak.....(szukam dalej w głowie odpowiednich życzeń)...chwila ciszy...
- żeby tak się.... osrała...
wciął się dumnie w mój wywód, w pełnym zrozumieniu mojej frustracji

to się nazywa wsparcie :P