7 września 2009

Rozważania wrześniowe


zasiadam wieczorowa pora do pisania. obawiam się tylko ,ze nie mam nic mądrego do zaoferowania.
rozważam zatem swoje nędzne postępowanie. wymierzę sobie kare, za znęcanie się nad swoim ciałem... bo jak inaczej nazwać moje diety i obżarstwo naprzemienne...
nie mam już do siebie cierpliwości. postanawiam zatem oddać się psychoanalizie własnej.
jak to zazwyczaj bywa mówię sobie o tym co zrobiłam źle. żalę się na swoją głupotę i niekonsekwencję działań. przypominam własnej głowie,ze jest słaba, a ciału,że mało uległe i za cwane się zrobiło.
w odpowiedzi słyszę, pytanie, co z tym zrobić?
ano, co? dumam...
moja psychiczna (psychiatryczna?) część mej osobowości podsuwa odpowiedzi.
może warto by było sporządzić listę, tego co dobrze mi wyszło i tego co marnie. notować codzienne spożycie kaloryczne, powoli wyrzucać z jadłospisu to co prowadzi mnie na złą drogę. może warto wrócić na siłownie, chociaż to wcale nie wymagane, na początek można pół godzinki dziennie w domu poćwiczyć, zawsze można w garażu poskakać na skakance, jak również pobiegać po schodach, mieszkam na drugim piętrze, można by tak sobie polatać, od wejściowych do wyjściowych i na odwrót... można...
można zamienić, ''nie mogę'', '' nie umiem'' na pozytywne ''uda mi się'', ''jestem przecież silna , piękna, mądra i wogóle wspaniała,że hej''
można przestać narzekać i skoro się coś nie podoba to po prostu to zmienić...

siadam przed lustrem i myślę sobie,że ta psychiczna ja , to mądrzejsza od tej normalnej. ta normalna to jakaś porąbana, nie wie co robi, i zazwyczaj same głupoty.

zgadzam się z psychiczną, ostatnio zbyt wiele czasu poświęciłam na słowo ''jutro'' jak i na narzekania,że nie dam rady, nie mogę, nie wiem, nie wychodzi mi...
psychiczna wie,ze tylko ciężką pracą jestem stanie osiągnąć sukces, nikt nie zrobi tego za mnie...

nie wiem, na jak długo psychiczna zostanie w mojej głowie, zapewne dopóki nie rzucę się na kolejna czekoladę, i zagłuszę jej mądrości , normalnej zwykłym usprawiedliwieniem-że mam słabą silną wolę...
co za bzdura, ale jak pięknie brzmi, jak gładko przechodzi przez usta, jak łatwo rozgrzesza każdy mój występek....

nie ma.. a figę.. uda mi się... bo mam za sobą wiele więcej niż przed sobą, to nie jest takie trudne... tylko trzeba wziąć się w garść....




Brak komentarzy: