20 września 2009

Chorować jak facet

Dziś choruję jak prawdziwy facet.....

ech, nie lubam chorować...
mężuś weekendowo wolny, więc na szczęście nie muszę doopy z wyra podnosic... postanowiłam choć jeden dzień oddać sie w pełni chorobie...

wygrzałam się w wyrku, nasmarowałam jakimis vickami czy tam czym, co by mnie inhalowało i tam cos tam, zjadłam garść tabletek zaczynając głównie od przeciwbólowych, bo łepetyna mi pęka, poprzez jakiś leczniczo- antygrypowe, do tego witaminy... i leżę...
dla odmiany dziś mi z nosa kapie
może to i lepiej, niech wykapie wszystko i już spada, bo nerwa mam strasznego przy chorowaniu...

trochę przypał zrobiłam, i pomimo chwilowego przypływu energi (chyba działanie leków) udaje cierpiąca na całej linii.. a mój jaśnie szanowny ten tego mąż, z przymusu bawi się w pielęgniarza domowego...
ja, chora, ale się drę
-misiuuuuuuuuuuuuuuu!
leci misiu, słyszę, że leci
-co tam kochanie?
- przynieś mi wody proszę, z soczkiem malinowym
- dobrze...
poleciał misiu, przynióśł pić, a za pięc minut:
-misiuuuuuuuuuu!
- co tam kochanie?
- zrobiłbysmi kanapeczke, malutka taka, dobrze?, jakas głodna jestem...
- dobrze, coś jeszcze ci trzeba?
-nie, dziękuję...
zrobił misiu kanapeczkę, a za pięć minut:
- misiuuuuuuuuuuuuuuuuuu!
-cooooo?
-a rozrobiłbyś mi może wapno, może mi co pomoże?
-dobrze, za chwilkę, gary wstawiam do zmywarki...
-no dobrze, ja poczekam.....
przyniósł misio wapno, a za pięc minut:
- misiuuuuuuuuuuuuuuu!
-nooo?
- podaj mi tabletki od gardła, proszę, tu na biurku leżą...
- a nie mogłaś sama sobie wziąc, tylko dwa kroki masz...
- ale kochanie, chora jestem, nie mam siły, no dobrze, sama sobie wstane i wezmę...
- jak juz jestem to ci podam...
podał misio tabletki, a za pięć minut:
- misiuuuuuuuuuuuu!
-czego?
- jakiś zdenerwowany jesteś, czy mi sie zdaje?
-nie, tylko tak mnie co pięc minut wołasz, a ja tam w kuchni mam zajęcie, sprzątam, gotuję, dzieckiem się zajmuję..
-naprawdę? -pytam rozbawiona już prawie do łez widokiem jego udręczonej miny- ja kochanie po prostu chciałam ci pokazać , jak zachowuje się prawdziwy mężczyzna podczas choroby, taki macho co siły nie ma żeby z łóżka wstac, ale drzeć się na całe gardło i marudzić, to i owszem...
- bardzo śmieszne- naburmuszył się Pan Domu- do garów kobieto!
-o nie! chora jestem...
podszedł by mnie przytlulić...
ale wygoniłam go z wyra, bo mi tu udowadniac chce, jaki on to maczo, a na tarzanie w prześcieradłach to ja ochoty nie mam... niech idzie gotować, bo głodna jestem... do tego jak sie biedak zarazi, to mi większe piekło zgotuje... miedzy jednym a drugim ''misuuuuuuuu'' to odstep 2 minutowy bedzie...

Brak komentarzy: