26 stycznia 2009

Kłótnia

siedzieliśmy naprzeciwko siebie w milczeniu, nie wiedząc właściwie co powiedzieć..
w drżących dłoniach ściskałam kieliszek z winem...
mam nadzieję ,że nie widzi jak się denerwuję!?
milczę, i uślinie próbuję znaleźć w głowie jakieś mądre słowa, jakiś temat który pozwoliłby uniknąć całej tej niezręczności ciszy...

cisza staje się torturą duszy, dławi, dusi, krztusi...
powiedzieć coś, cokolwiek, zabić głupi niespokojny uśmiech...
ciekawa jestem co sie dzieje w głowie mojego nie-rozmówcy...

zazwyczaj lubię z nim ciszę bez skrępowania, czystą w myśli, bez podskórnych szeptów...ale dziś jest inaczej

zaczynam zauważać lekko spocone czoło milczącego, niepewnie stuka palcem o kufel z piwem, oczy uciekaja od mojego co raz pewniejszego spojrzenia, zdecydowanie zakładam nogę na nogę, upijam łyk wina i delektuję sie jego tanim smakiem...

uśmiecham się... i wbrew logice, na przekór rozumowi ale zgodnie z sumieniem i podszeptem serca mówię: ''przepraszam, nie miałam racji''

kończę szybkim łykiem wino...i kłótnię....

Brak komentarzy: