21 kwietnia 2011

w duszy coś tam takie...


Jeszcze tylko troszkę, jeszcze tylko chwilę i może odpocznę
od myśli tłukących o bramy mego istestwa
od codzienności ogarniającej ciemnością niepokonania
przebiję się przez tłumy ludzi krzyczących głupotą
przez zawiść o namacalne odrzucających człowieka
Jeszcze może dorosnę by stanac naprzeciw samej sobie
i zburzyć kaminne fortece niespokojnych wyrzutów
rzucić kamieniem za siebie, przed siebie
znaleźć droge ku temu co bedzie i wygładzić drogę do tego co było
Może się kiedyś nauczę miękkości języka w ciętości słowa
by umiejętnie manewrowac
w politycznym zagmatwaniu nowoczesnej komunikacji
i wypowiem się zgrabnie we wszelakich kręgach
akceptację zebranych i poklask uzyskujac
Kiedyś może otworzę drzwi domu własnego
gdzie ciepłem murów otoczona
zaznam uczucia błogości, że tu ''należę''
gdzie cały swiat zostanie za progiem
bym mogła w spokoju zasnąć... bez myśli czjących się pod kołdrą
bez szeptów złośliwych tuz przy poduszce
że jestem słaba, że niecierpliwa, że lekkomyślna, że nieciekawa, że nie rozumiem,
że nie chcę, nie umiem, nie mogę , nie potrafię, nie daję rady,
nie jestem warta, nie jestm mądra, nie jestem roztropna, nie jestem zdolna do... ,że NIGDY...
że jestem ''tylko'', że za mało, że nie wystrczająco, że nie bedę więcej niż ''to'' kim jestem...
a kim jestem...
najwidoczniej nie tym, kim powinno się być w dzisiejszym świecie...
dla wielu, tylko JA, to za mało....
dla wielu JA, istnieję jedynie w razie potrzeby...

przed uzyciem przeczytaj ulotke... a zużyte opkowanie proszę wyrzucić do śmieci...


monotonność własnych przemyśleń
wnioski jakie wyciągam
działania w skutek wniosków wyciągniętych z myśli porozrzucanch w przeszłości, w teraźniejszości
prowadza do bezsennych nocy
i podrózy niedalekich , gdzie odkrywam światło... któro gasnie , samo, jak tylko zamknę za sobą drzwi....
ciało przyjmuje moją niespokojność duchową
z widocznym uwielbieniem i namacalnym wzrostem fizycznym
nie w siłę rosnę a w porażkę...
a ręce sięgają dalej w zakazane tereny
a usta zachłannie otwierają się przed rozkoszą zapomnienia...
a sumienie krzyczy wewnątrz i prosi o opamiętanie
czemu mój głupi rozum sie nagle zaczął duszy słuchac?
czemu nagle w takiej zgodzie? czemu nie posłucha sumienia
że nie wolno tak bezkarnie sobie smacznej krzywdy robić??
ale rozum zgłupiał do reszty,
o pozytywnych czekoladowych hormonach mi prawi...
a sumienie cichnie w zadumaniu
nad prawdziwością rozumnych argumentów debatuje
i nawet przez chwilę czuje ten dziwny relaks, po czym grozi palcem
i zakazuje tych erotycznych doznań dla podniebienia...
ani ma głowa, ani ma dusza , ani sumienie spokoju nie mają...
najgorzej ma serce...
bo boli go wszystko dookoła...
i nei wiem dlaczgeo ja ten ból czuję skoro serce już nie moje,
bo przeciez oddałam je wiele lat temu...
rozum mi mówi, że niesprawiedliwe, że serce nie moje, ale ból mój...
a może nie mój... bo serce na wymianę poszło...
więc może to Jego serce tak boli?

nie wiem... o drugiej nad ranem trudno o jakąkolwiek logikę....


Brak komentarzy: