19 lipca 2025

Przeraszam panią ...tak się flirtuje po 40stce (temat dla dorosłych)

Jak to się dzieje, że w dzisiejszym świecie miarą dobrej konwersacji staje się otrzymanie od faceta zdjęcia jego prącia?

Serio, kiedy to się stało? W którym momencie mężczyźni uznali, że najlepszym sposobem na otwarcie relacji – albo, na jej rozwinięcie – jest wyciągnięcie karty atutowej w postaci siurka zrobionego w trybie portretowym?
Bez pytania, bez kontekstu, bez „cześć”, „co u Ciebie” – po prostu łap, oto ja w pełnej gotowości.

Czy to nowy język flirtu?
Czy to znak czasów, gdzie zamiast wymieniać się myślami, wymieniamy się genitaliami?
Czy naprawdę żyjemy w świecie, w którym penis stał się formą autoprezentacji?

Nie zrozumcie mnie źle – nie jestem z tych, co mdleją na widok nagości. Seksualność jest super. Ciało ludzkie – cudowne. Ale gdzie się podziała rozmowa, napięcie, tajemnica?
Kiedyś erotyka to było: „powiedz mi coś głosem”, a dziś: „pokaż mi coś fleszem”.

I okej – pewnie gdzieś są kobiety, które to kręci, które się jarają, które klikają „wow” i „jeszcze”.
Ale z mojego doświadczenia wynika, że większość z nas reaguje raczej w stylu:
„Okej, ale... dlaczego? I po co mi to teraz, o 9:42 rano, kiedy jem owsiankę?”

Czy on chce się pochwalić? 

Poskarżyć? 

Szuka, żeby ktoś mu skłamał i napisał: „O raju, nigdy czegoś takiego nie widziałam!”? 

Może myśli, że to takie cyfrowe „cześć, jak się masz”?

Albo, że jest jak z mema: "Nie wiem, czy to dobre zdjęcie... ale moja pała mówi, że tak."

Nie wiem. 

Może liczy, że zainspiruje. Może zbiera recenzje jak na Tripadvisorze.
A może naprawdę myśli, że to działa?

Serio: czy na takiego DickPica jakakolwiek kobieta odpowiedziała w stylu:
„Boże, jaki piękny. Wchodzę w to. Tu i teraz. Chcę znać jego osobowość, przemyślenia o życiu i ulubione gacie w jakie go chowa”?


Starzeję się, cholera. Bo ostatnio dostałam takiego pikantnego pikczera i zamiast się oburzyć – to się podjarałam… udami. Tak, dobrze czytacie. Uda. Facet miał tak estetycznie rozbudowane mięśnie udowe, że zapytałam, czy chodzi na siłownię, czy może to tak od samego chodzenia się zrobiło. Może szczęściarz i nie musi ćwiczyć, kto wie, przecież nie znam dobrze kolesia...

Generalnie… zapomniałam pochwalić prącie. Ale elegancko powiększyłam zdjęcie na ekranie by się udom przyjrzeć i byłam pełna podziwu, bo się chudy chłop wydawał, a udem mnie zaskoczył bardziej niż penisem.

No i oto jesteśmy. W erze, gdzie penis stał się cyfrową wizytówką. Bez nazwiska. Za to z efektem HDR.

Wygląda na to, że zamiast kwiatów, dostajemy teraz zdjęcia pytona. Takie czasy. Romantyzm level 100.

Ale dzięki tym doświadczeniom ustaliłam typologię peniso-wysyłaczy, no bo każdy ma swój styl

  1. Artysta konceptualny – gra światłem, tłem i kątem. Mistrz kompozycji.

  2. Chwalipięta z podstawówki – „Zobacz, jaki mam patyk, nie boisz się?”

  3. Zgubiony chłopczyk – wysyła, po czym pisze: „I co myślisz?” jakby pytał mamę o opinię na temat laurki.

  4. Zaskoczony sobą – "Nigdy takiego nie miałem. Musiałem się podzielić."

Wiem, wiem zaraz się rzuci stado macho na mnie, ze kobiety też gołe zdjęcia wysyłają, że nie tylko faceci bawią się w cyfrowy ekshibicjonizm. Tak. Kobiety też wysyłają zdjęcia. Czasem cycków, czasem całych sesji z filtra glamour, zachęcając panów, by pougniatali jak ciasto na bułki. 

Ale generalnie uważam, że jednak jest subtelna różnica między pikantną fotką a inwazją siurka znienacka. Nie wiem nawet jak takiego nagłego napadacza członowego mam skomentować, no bo co się komentuje? Kolor światła? Kadr? Entuzjazm o 9tej rano? Gotowość do boju? Pozycję stojącą czy leżącą? no co?

Nie wiem jak to podsumować....  Ale wiem jedno:

Penis w skrzynce odbiorczej to nie flirt. To nie rozmowa. To nie zaproszenie do intymności.
To jakby ktoś ci rzucił mięso na wycieraczkę i krzyknął: „Smacznego, kochanie!”

Ja tam wolę dialog. Napięcie. Powolne odkrywanie.
A nie: „siema, oto mój siurek, daj znać co sądzisz”.

Więc jeśli kiedykolwiek znów dostanę DickPica – a dostanę, to wiadomo –
to przynajmniej będę pamiętać, że żyję w epoce, w której kwiaty umarły, a pytony są w rozkwicie.

Romantyzm 2.0 – rozbierany, szybki, z filtrem i fleszem.
Tylko szkoda, że bez sensu.


18 maja 2025

Przepraszam Panią, czy kiedyś nie było inaczej?

Kiedyś było inaczej.

Ludzie patrzyli na siebie, a nie w ekrany telefonów. Człowiek uśmiechał się do ludzi i z życzliwością się kłaniał, takie zwykłe Dzień Dobry nawet obcemu mówi.

A teraz? Patrzą na siebie wilkiem. A jak się do kogoś uśmiechniesz, to w najlepszym wypadku odwraca wzrok. Raczej spojrzy jak na wariata, a jeszcze się czasem zapyta „co się gapisz?”.


Kiedyś było inaczej.

Człowiek wsiadał do samolotu — „proszę”, „przepraszam”, „dzień dobry”, „dziękuję”. Siadało się obok obcego człowieka i się rozmawiało.

Leciałam kiedyś z nieletnią, a obok siedziała pani, z którą rozmawiałyśmy o sztuce. Gdy młodą zaczęły boleć uszy, ta pani wyciągnęła wkładki higieniczne i razem jej uszy zaklejałyśmy, ratując ją od bólu, a nas od jej płaczu.

Ludzie nie wkurzali się w trzy sekundy, że dziecko płacze... Dawali cukierki i gumy do żucia, że niby pomoże

A teraz?

Wchodzę do samolotu, siadam, a ktoś kto obok siedzi nawet nie spojrzy. Po co? Wyciąga słuchawki, napieprza muzyką tak głośno, że nawet ja słyszę. Rozkłada się łokciami i kolanami, jakby był sam w całym samolocie. Może marzy, że leci pierwszą klasą, a nie Wizzairem… Nie wiem... To już nie te czasy, że ja bojąca się latać napotkałam obcego towarzysza lotu, który mnie cały czas zagadywał i rozśmieszał, nawet za rękę potrzymał przy ładowaniu jak się na pół samolotu do pilota darłam - ''hamuj Zenon''. Śmiechu było. Wyobrażasz sobie dziś, żeby obcy chłop mnie za rękę łapał? prędzej mu odpadnie niż on dotknie, ale co mu się dziwić, nawet jakby chciał dotknąć to się może i boi, ze go oskarżę o molestowanie a nie o pocieszanie... Dzisiaj to już nic nie wiadomo.


Kiedyś było inaczej.

Ludzie poznawali się organicznie. Szło się na potańcówkę, zawsze jakiś chłopak do pary się znalazł. Dziś? Już nikt w klubach czy na dyskotekach nie tańczy parami.

Na wolnym kawałku nikt nie podchodzi, nie pyta: „czy mogę prosić do tańca?” a potem takiego przytulasa się tańczy z lewej do prawej i już wiadomo, że jak jeszcze ze 3 tańce poprosi, to już coś się kręci w powietrzu. 

Całymi grupami spotykaliśmy się w parku i wszyscy ze wszystkimi się jakoś znaliśmy z okolicy, tak się poznawaliśmy w realu, w parku, na dyskotece, w szkole...

Teraz siedzą w telefonach i poznają się na portalach randkowych. Po pierwszej randce idą tańczyć do łóżka i nikt już nie chce się kochać...

Telefony wodzą na pokuszenie.

Łatwa dostępność wszystkiego zabija związki, zaufanie, relacje... Bo taki wchodzi na Instagram i szuka bab do oglądania. Pasie się widokiem tego, czego w domu nie ma, i wrażeń mu się zachciewa. Wysyła wiadomości ukradkiem, po cichu, i zdradza — najpierw emocjonalnie, potem cieleśnie.

Nie to, że kiedyś ludzie nie zdradzali — ale mniejsza dostępność była. Mniejsza pula do wyboru. Trzeba się było spotkać. Może jakaś lisica w pracy zakręciła kitą, albo jakiś tam misiu pysiu zamerdał ogonkiem i poszli „w długą”...

Ale telefon był jeden — stacjonarny. Nie było sms-ów ukradkiem, nie było wiadomości głosowych, Instagrama, Facebooka, TikToka i całej tej pokusowej otoczki.

Jak się kogoś spotkało, można było zrobić wywiad — czy żonaty, czy nie, czy babiarz, czy porządny. A teraz? Nie wiadomo. Wszystko podszyte fałszem. Ciężko się zorientować, kto komu i z kim. Żonaci na portalach randkowych ogłaszają się jako wolni i dostępni, „szukający związków”. Pogubieni życiowo szukają odskoczni od rzeczywistości... I w tym bagnie ciężko znaleźć zaczarowaną żabę, bo całujesz — i dalej ropucha, a nie książę.

Poznasz w końcu takiego co wolny, co miłości szuka, nawija ci makaron na uszy jak on to cię kocha i docenia, a w kiblu na sraczu siedzi i ogląda duże cycki i wielkie dupy na instagramie, przewija palcem i lajkuje i myśli kretyn, że ja nie widzę. A potem się głupio tłumaczy, że on tylko tak, bo nie miał co robić... A jakby tak do sracza pójść bez telefonu? większość nawet sobie tego nie wyobraża - jak to iść srać bez telefonu? co będą robić? niesamowite... zwykłe siedzenie i sranie już nie jest normą... przewijanie tiktoka, instagrama i tych innych jest rozrywką srającą. 

Kręcę głową z niedowierzaniem... ale tak jest... życie


Kiedyś było inaczej.

Jechało się po mapie i po znakach. Człowiek błądził, gubił się — ale jakie to były przygody! Wokół ronda trzy razy się jeździło, bo nie wiadomo, w który zjazd skręcić. „Jedź w lewo!” — „Ale które to lewo?” jak wspomnę sobie te wszystkie przejażdżki, z których nie wiadomo jak było wrócić. Fantastycznie. 

A teraz? GPS prowadzi bez przygód. I brakuje mi tego w naszym życiu... Ale nie mówię, ze nie pożyteczny... Tylko pytam, kto teraz umie mapę czytać,  skoro wszystko mamy technologia... Jakby tak jebnął system, to ilu z nas by dało rade gdzieś się przemieścić bez kompletnego zagubienia i paniki w mózgu? 


Czekam na samolot i rozmyślam i zapisuję te myśli na prędko w notatkach, z myślą , że posta napisze, takiego po latach, posta o tym, ze kiedyś było inaczej. Wzdycham i gdy nagle cień nade mną się pojawia.. Przechodzi obok człowiek, patrzę mu prosto w oczy. Spanikował. 

Obserwuję ludzi przez jakieś 10 minut — wszyscy pochylają głowy. Pochylają się nad telefonami, które kradną im życie. 

A ja patrzę na faceta, który zasiadł na wprost mnie — wzrok spotyka się z moim na trzy sekundy i on od razu ucieka. Patrzę na dziewczynę zapatrzoną w przestrzeń, a gdy zauważa, że ją obserwuję, spuszcza głowę — w telefon. Jakby ten telefon miał ją uratować przed tym wielkim dyskomfortem mojego spojrzenia... zawstydziła się, że ją oczami spotkałam gdy ona miała chwilę sam na sam z zamyśleniem?

Patrzę — i nie widzę ludzkich twarzy. Wszystko zapatrzone w te małe ekraniki. Garby im rosną od tych pochylonych głów.

Pochylam głowę nad swoim — ale tylko po to, by te myśli zapisać, zaraz wrócę do obserwacji ludzi i do moich myśli wszelakich.


Kiedyś było inaczej.

A teraz?

Ludzie z ludźmi nie rozmawiają.

Jakoś tak... obok siebie, w dyskomforcie.

Słuchawki w uszach — nawet po to, by udawać, że się nie słyszy.

Blokada między nami.

Coraz mniej człowieka w człowieku.


Smutna to sprawa... 

**Wasza Edzia** 😘