18 maja 2025

Przepraszam Panią, czy kiedyś nie było inaczej?

Kiedyś było inaczej.

Ludzie patrzyli na siebie, a nie w ekrany telefonów. Człowiek uśmiechał się do ludzi i z życzliwością się kłaniał, takie zwykłe Dzień Dobry nawet obcemu mówi.

A teraz? Patrzą na siebie wilkiem. A jak się do kogoś uśmiechniesz, to w najlepszym wypadku odwraca wzrok. Raczej spojrzy jak na wariata, a jeszcze się czasem zapyta „co się gapisz?”.


Kiedyś było inaczej.

Człowiek wsiadał do samolotu — „proszę”, „przepraszam”, „dzień dobry”, „dziękuję”. Siadało się obok obcego człowieka i się rozmawiało.

Leciałam kiedyś z nieletnią, a obok siedziała pani, z którą rozmawiałyśmy o sztuce. Gdy młodą zaczęły boleć uszy, ta pani wyciągnęła wkładki higieniczne i razem jej uszy zaklejałyśmy, ratując ją od bólu, a nas od jej płaczu.

Ludzie nie wkurzali się w trzy sekundy, że dziecko płacze... Dawali cukierki i gumy do żucia, że niby pomoże

A teraz?

Wchodzę do samolotu, siadam, a ktoś kto obok siedzi nawet nie spojrzy. Po co? Wyciąga słuchawki, napieprza muzyką tak głośno, że nawet ja słyszę. Rozkłada się łokciami i kolanami, jakby był sam w całym samolocie. Może marzy, że leci pierwszą klasą, a nie Wizzairem… Nie wiem... To już nie te czasy, że ja bojąca się latać napotkałam obcego towarzysza lotu, który mnie cały czas zagadywał i rozśmieszał, nawet za rękę potrzymał przy ładowaniu jak się na pół samolotu do pilota darłam - ''hamuj Zenon''. Śmiechu było. Wyobrażasz sobie dziś, żeby obcy chłop mnie za rękę łapał? prędzej mu odpadnie niż on dotknie, ale co mu się dziwić, nawet jakby chciał dotknąć to się może i boi, ze go oskarżę o molestowanie a nie o pocieszanie... Dzisiaj to już nic nie wiadomo.


Kiedyś było inaczej.

Ludzie poznawali się organicznie. Szło się na potańcówkę, zawsze jakiś chłopak do pary się znalazł. Dziś? Już nikt w klubach czy na dyskotekach nie tańczy parami.

Na wolnym kawałku nikt nie podchodzi, nie pyta: „czy mogę prosić do tańca?” a potem takiego przytulasa się tańczy z lewej do prawej i już wiadomo, że jak jeszcze ze 3 tańce poprosi, to już coś się kręci w powietrzu. 

Całymi grupami spotykaliśmy się w parku i wszyscy ze wszystkimi się jakoś znaliśmy z okolicy, tak się poznawaliśmy w realu, w parku, na dyskotece, w szkole...

Teraz siedzą w telefonach i poznają się na portalach randkowych. Po pierwszej randce idą tańczyć do łóżka i nikt już nie chce się kochać...

Telefony wodzą na pokuszenie.

Łatwa dostępność wszystkiego zabija związki, zaufanie, relacje... Bo taki wchodzi na Instagram i szuka bab do oglądania. Pasie się widokiem tego, czego w domu nie ma, i wrażeń mu się zachciewa. Wysyła wiadomości ukradkiem, po cichu, i zdradza — najpierw emocjonalnie, potem cieleśnie.

Nie to, że kiedyś ludzie nie zdradzali — ale mniejsza dostępność była. Mniejsza pula do wyboru. Trzeba się było spotkać. Może jakaś lisica w pracy zakręciła kitą, albo jakiś tam misiu pysiu zamerdał ogonkiem i poszli „w długą”...

Ale telefon był jeden — stacjonarny. Nie było sms-ów ukradkiem, nie było wiadomości głosowych, Instagrama, Facebooka, TikToka i całej tej pokusowej otoczki.

Jak się kogoś spotkało, można było zrobić wywiad — czy żonaty, czy nie, czy babiarz, czy porządny. A teraz? Nie wiadomo. Wszystko podszyte fałszem. Ciężko się zorientować, kto komu i z kim. Żonaci na portalach randkowych ogłaszają się jako wolni i dostępni, „szukający związków”. Pogubieni życiowo szukają odskoczni od rzeczywistości... I w tym bagnie ciężko znaleźć zaczarowaną żabę, bo całujesz — i dalej ropucha, a nie książę.

Poznasz w końcu takiego co wolny, co miłości szuka, nawija ci makaron na uszy jak on to cię kocha i docenia, a w kiblu na sraczu siedzi i ogląda duże cycki i wielkie dupy na instagramie, przewija palcem i lajkuje i myśli kretyn, że ja nie widzę. A potem się głupio tłumaczy, że on tylko tak, bo nie miał co robić... A jakby tak do sracza pójść bez telefonu? większość nawet sobie tego nie wyobraża - jak to iść srać bez telefonu? co będą robić? niesamowite... zwykłe siedzenie i sranie już nie jest normą... przewijanie tiktoka, instagrama i tych innych jest rozrywką srającą. 

Kręcę głową z niedowierzaniem... ale tak jest... życie


Kiedyś było inaczej.

Jechało się po mapie i po znakach. Człowiek błądził, gubił się — ale jakie to były przygody! Wokół ronda trzy razy się jeździło, bo nie wiadomo, w który zjazd skręcić. „Jedź w lewo!” — „Ale które to lewo?” jak wspomnę sobie te wszystkie przejażdżki, z których nie wiadomo jak było wrócić. Fantastycznie. 

A teraz? GPS prowadzi bez przygód. I brakuje mi tego w naszym życiu... Ale nie mówię, ze nie pożyteczny... Tylko pytam, kto teraz umie mapę czytać,  skoro wszystko mamy technologia... Jakby tak jebnął system, to ilu z nas by dało rade gdzieś się przemieścić bez kompletnego zagubienia i paniki w mózgu? 


Czekam na samolot i rozmyślam i zapisuję te myśli na prędko w notatkach, z myślą , że posta napisze, takiego po latach, posta o tym, ze kiedyś było inaczej. Wzdycham i gdy nagle cień nade mną się pojawia.. Przechodzi obok człowiek, patrzę mu prosto w oczy. Spanikował. 

Obserwuję ludzi przez jakieś 10 minut — wszyscy pochylają głowy. Pochylają się nad telefonami, które kradną im życie. 

A ja patrzę na faceta, który zasiadł na wprost mnie — wzrok spotyka się z moim na trzy sekundy i on od razu ucieka. Patrzę na dziewczynę zapatrzoną w przestrzeń, a gdy zauważa, że ją obserwuję, spuszcza głowę — w telefon. Jakby ten telefon miał ją uratować przed tym wielkim dyskomfortem mojego spojrzenia... zawstydziła się, że ją oczami spotkałam gdy ona miała chwilę sam na sam z zamyśleniem?

Patrzę — i nie widzę ludzkich twarzy. Wszystko zapatrzone w te małe ekraniki. Garby im rosną od tych pochylonych głów.

Pochylam głowę nad swoim — ale tylko po to, by te myśli zapisać, zaraz wrócę do obserwacji ludzi i do moich myśli wszelakich.


Kiedyś było inaczej.

A teraz?

Ludzie z ludźmi nie rozmawiają.

Jakoś tak... obok siebie, w dyskomforcie.

Słuchawki w uszach — nawet po to, by udawać, że się nie słyszy.

Blokada między nami.

Coraz mniej człowieka w człowieku.


Smutna to sprawa... 

**Wasza Edzia** 😘